Tancama, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, archeowyprawy, Queretaro, Sierra Gorda
Do dziś w Meksyku żyje już jedynie około 66 tys. Huasteków. Większość z nich mieszka na terenie stanu San Luis Potosi. Jedynie trzecia część na terenie stanu Vera Cruz, gdzie naprawdę warto zobaczyć najwspanialszy z założonych przez nich ośrodków – El Tajin. W Sierra Gorda, na północy meksykańskiego stanu Queretaro pozostało po nich stanowisko archeologiczne Tancama.
Tancama było najważniejszym powodem, dla którego zaplanowaliśmy pętlę, nadkładając drogi na wschód i rezygnując z krótszej trasy z El Cerrito w stanie Queretaro wprost na północny-zachód. Huastekowie – jeden z trzydziestu istniejących dzisiaj narodów Majów, jako pierwsi wybrali swoją własną drogę. Przed tysiącami lat opuścili ziemie przodków, daleko na południu na Wyżynach Majów i udali się na odległe dla nich wybrzeże Zatoki Meksykańskiej.
Wyruszamy zatem na południowy-wschód, tropić kamienne ślady Huasteków wśród Sierra Gorda. To tylko kilkanaście kilometrów z Jalpan de Serra, nie okazuje się jednak całkiem proste, bo do Tancama nie ma nadal normalnej drogi dojazdowej. Brakuje również dobrych oznaczeń. Ale używając końca języka za przewodnika przedzieramy się między ranczami za La Ceiba i sprawnie docieramy na miejsce.
Jak pamiętacie z Jalpan de Serra, kiedy Hiszpanie podbijali tereny Serra Gorda, na miejscu zastali chichimecką ludność z narodu Pame. Huastekowie byli tu jednak wcześniej. Znacznie wcześniej… Tancama założyli w epoce późnopreklasycznej, około 200 p.n.e. Piramidy i platformy, pośród których możemy spacerować teraz pochodzą jednak dopiero z epoki późnoklasycznej, z lat 500-900 n.e. Później Huastekowie zostali wyparci przez ludność Chichimeków.
Tancama zaskakuje mnie okrągłymi strukturami, które są tu dość liczne. Nie jest to standardowe rozwiązanie w architekturze żadnej z cywilizacji Mezoameryki. Jest też oczywiście kilka zwykłych piramid i boisko do pitz. Do pok-ta-pok, poprawiam się w myślach, ponieważ nie wiem jak w języku huasteckim nazywało się ten ważny fragment mezoamerykańskiej kultury. Zastanawiam się, czy Huastecy przynieśli tu rozgrywki ze sobą, czy też ten mit kreacyjny dogonił ich później…
Tancama udostępniono do zwiedzania 13 lat temu, nadal jednak niewielu tutaj turystów. Być może to dzięki drodze… Na pewno dzięki temu znacznie przyjemniej spaceruje nam się pośród piramid, platform i drzew, na których rośnie trochę epifitów. Miejsce jest zresztą ogólnie zadbane pod kątem przyrodniczym. Wśród drzew znajdzie się nawet ceiba. Za serce złapał mnie widok pszczół pojonych wodą przez kustosza podczas pory suchej.
Nazwa Tancama ma oznaczać Ogniste Wzgórze. Nie chodzi jednak o wulkan. Cerro Alto przed zachodem nabiera podobno ognistych barw. Żałuję, że nie możemy tutaj zostać do zachodu Słońca, ale do przejechania mamy jakieś 250 km i wiadomo – przez góry.
Stanowisko archeologiczne Tancama (fot: P.A Trześniowski 2024)
Wracamy w stronę Jalpan de Serra. Przed nami jakieś pięć godzin jazdy do San Luis Potosi. Wyjdzie więcej, ze względu na kamerę, która spadła mi z szafki w Jalpan, a co zrozumiałem dopiero już w drodze 😉
Agawa na terenie stanowiska archeologicznego Tancama (fot: P.A Trześniowski 2024)
Jalpan de Serra, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, archeowyprawy, Queretaro, Sierra Gorda
Słynny kościół w Jalpan de Serra przypisywany jest świętemu Junípero Serra y Ferrer. Ten słynny franciszkanin, znany najbardziej z tego, że założył w Kaliforni, w obecnym USA miasto San Francisco przybył jednak do Sierra Gorda kilka lat po tym, gdy świątynię tę zbudowali Indigenas z ludu Pame w 1750 r. pod kierownictwem innych mnichów.
Nie było tutaj w tym czasie żadnego prekolumbijskiego miasta – Pame to nomadzi z grupy Chichimeków. W ramach chrystianizacji franciszkanie spalili ich wioski, a ludziom kazali osiedlić się wokół pięciu franciszkańskich misji. Podobno niektórzy pozostali w górach, inni woleli się zabić…
Elewacja kościoła w Jalpan de Serra przedstawia unikalny styl, zwany barokiem mestizo. Wśród chrześcijańskiej ikonografi pojawiają się w nim animistyczne symbole kojarzone przez franciszkanów z kulturami IndigenasMeksyku, jak, dla przykładu, dwugłowy orzeł… :/
Piątka zabytkowych franciszkańskich misji w Sierra Gorda to: Santiago de Jalpan, Nuestra Señora de la Luz de Tancoyol, Santa María del Agua de Landa, San Francisco de Asís del Valle de Tilaco, San Miguel Concá. Przy niektórych zachowały się jeszcze Capilla posa wokół atrium, ale akurat nie w Jalpan de Serra. Wnętrze kościoła jest już neoklasycystyczne.
W 1770 r., po zmianie koniunktury wywołanej upadkiem zakonu jezuitów, franciszkanie porzucili misje w Sierra Gorda i przenieśli się do Kaliforni. Kościoły niszczały następnie przez lata, a w trakcie Rewolucji Meksykańskiej zdekapitowano część figur. Jedną z misji odkryli przypadkiem pracownicy INAH, którzy zabłądzili w tej okolicy gdzieś w latach 1980. Wkrótce zaczęła się ich restautacja, a w 2003 r. zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
W niespodziewanym meksykańskim teatrze…
Po wizycie w kościele robimy zakupy na kolejne dni drogi. Verduras, frutas, tortillas. Krótkie banany i mandarynki są bardzo praktyczne w drodze. Poza tym lubię w aucie zapach octanu heptylu. Potem, niespodziewanie zostaliśmy zaproszeni na przedstawienie teatralne. Pełne ekspresjj i opatrzone muzyką. To była świetna kulminacja dnia.
Kawa z Queretaro
Nazajutrz znów idziemy na spacer pod franciszkański kościół. Na zocalo spotykamy reprezentanta cooperativa handlującego kawą z okolicznych fincas. Po wczorajszym śniadnianiu pod El Cerrito do kawy z Queretaro nikt nie musiał mnie przekonywać. Z lubością wypijamy po kubku, a potem nabywamy parę kilo. Jest prawie tak dobra jak nasza archeologiczna kawa z Salwadoru 🙂
Przed odjazdem wbijamy się jeszcze do lokalnego muzeum archeologicznego, które wieczorem poprzedniego dnia było, niestety, zamknięte. Jest tu trochę lityków i trochę ceramiki. Są również szczątki dwóch dziewczynek z z początku holocenu, znalezione w okolicznych jaskiniach. Archeolog czy nie, z eksponowaniem szczątków ludzkich w muzeach zawsze mam pewien problem. Niewiele zmienia, że dziewczynki dostały imiona: Xareni i Micaela.
Na rogatkach Jalpan de Serra robimy jeszcze przystanek na pyszny sok z pomarańcz. Ruszamy w drogę na stanowisko archeologiczne Tancama.
Sierra Madre Oriental, Sierra Gorda, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, archeowyprawy, Queretaro, Jalpan de Serra
Nim ruszymy w drogę do Sierra Gorda czas na lokalne śniadanie. Po zwiedzeniu muzeum archeologicznego u podnóża tolteckiej piramidy El Cerrito, siadamy w przytulnej jadłodajni z klimatem, gdzie warto byłoby wpaść już dla samych sals. Na ścianach muzeum kukurydzy – kolby w kilkunastu kolorach. Jest również przykład przykład huitlacoche – grzyba, jaki porasta kolby kukurydzy. Huitlacoche delektowaliśmy się drugiego dnia wyprawy, w trakcie pierwszego meksykańskiego śniadania.
Zamawiam chille relleno – smakowite papryczki nadziewane serem. Upieczone w panierce i suto doprawione salsą. To jeden z moich najbardziejszych meksykańskich przysmaków. Kawa, serwowana w glinianych dzbankach jest tak dobra, że natychmiast po wypiciu ordynujemy drugą kolejkę. Lokalna kawa z Queretaro, jak słyszę. Przed nami dziś trudna droga, więc piję chętnie, nie tylko dlatego, że lubię dobrą kawę. Mapa mówi o dwustu kilometrach, ale to kręta droga przez góry. Pierwszy odcinek specjalny w Sierra Madre.
Wyjeżdżamy z Queretaro obok pomnika zdrajcy rasy – tą samą trasą, którą tu wjeżdżaliśmy. Znów to wrażenie mijania granic epok: przez historyczną część miasta, meksykańskie przedmieścia do tej bardzo nowoczesnej wersji dzisiejszego Meksyku. Nasza trasa w stronę zaćmienia Słońca w Durango powinna wieść dalej na północny zachód, do San Luis Potosi. Jednak postanawiam odbić nieco w prawo i przejechać przez najciekawszą część stanu Queretaro, przez rezerwat biosfery Sierra Gorda.
W tym celu muszę jednak cofnąć się kawałek na południe, w stronę Meksyku i odbić na wschód w drogę federalną 100, która później, w górach wpada do drogi federalnej 120. Po drodze żadnych większych miejscowości, tylko niewielkie osady. O ile po zachodniej stronie gór mamy rozległe rancza, po wschodniej krajobraz się zmienia. 120 to droga prawie non stop wzdłuż przepaści, pełna malowniczych serpentyn. W miasteczku o sugestywnej nazwie La Estacion postanawiam na wszelki wypadek zatankować do pełna.
Altiplano – Wyżyna Środkowomeksykańska rozciąga się między dwoma rozległymi pasmami górskimi Sierra Madre Occidental i Sierra Madre Oriental. Dzisiaj wjeżdżamy w to wschodnie. Obydwa wchodzą w skład Kordylierów – gigantycznego pasma, które ciągnie się poprzez cały kontynent północnoamerykański. Sierra Madre Oriental ma jakieś tysiąc kilometrów. Rodzi się nad Rio Grande, na południu Teksasu. Biegnie przez Coahuila, Nuevo Leon, Tamaulipas, San Luis Potosi, Queretaro i Hidalgo, a kończy w okolicach Puebla. Tam łączy się z Sierra Madre Occidental przez biegnącą wszerz kontynentu poprzeczkę Kordyliery Wulkanicznej.
Jazda serpentynami wśród malowniczych krajobrazów Sierra Madre potrafi zmienić się w koszmar, kiedy przez kilkanaście kilometrów trzeba wlec się w ogonie kilkunastu aut za ciężarówką wspinającą się z prędkością kilkunastu kilometrów na godzinę. Wtedy nawet wyprofilowane do znacznie szybszej jazdy nachylenie serpentyn przestaje być zabawne. Do tego stacje w górach to rzadkość, dlatego właśnie wolę mieć pełny bak. Z pozytywów mamy tu za to piękne krajobrazy, więc od czasu do czasu przystajemy na poboczach dla zdjęć. Prócz panoram, możemy z bliska przyjrzeć się kaktusom.
Sierra Gorda de Queretaro
Po dobrych czterech godzinach zjeżdżamy wreszcie w dolinę. Tu znowu zmienia się przyroda. Wracają drzewa na poboczach, zwieszając się konarami ze stromych stoków nad drogą. Reserva de la Biosfera Sierra Gorda. Region ten słynie z kilku malowniczych wodospadów. Docieramy do Jalpan de Serra. Małe, górskie miasteczko z wysoką, wielopętrową architekturą, wygenerowaną przez potrzebę wykorzystania w dolinie każdego dostępnego miejsca. Nad główną krętą drogą co rusz trafiają się przerzucone kładki, ułatwiające komunikację między rozciętymi nią dzielnicami.
Teraz wyzwaniem w dotarciu do hotelu staje się znalezienie przejezdnej drogi dojazdowej 😉 Wreszcie udaje się po kilku nieudanych próbach i zawrotkach. W dolinie szumi strumień…
El Cerrito, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, archeowyprawy, Toltekowie, ruiny Tolteków, Queretaro
El Cerrito… Nad ranem wszyscy się dokądś spieszą, udaje nam się zatem wyjechać sprawnie przez wąskie gardło hotelu. Santiago de Queretaro leży na szlaku z miasta Meksyk na północny-zachód, którym musimy dotrzeć do Durango na zaćmienie Słońca. W przeszłości prekolumbijskiej znajdowało się jednak również na szlaku handlowym prowadzącym na północ z Teotihuacan i Tollan (Tula Grande) poza granice Mezoameryki, aż na dzisiejszy amerykański South-West.
Istotnym punktem na tym szlaku musiało być El Cerrito. Niegdyś potężny ośrodek z licznymi satelitami, dziś bezimienne miasto, które nosi znamiona kultury Tolteków. Ogromna piramida, znacznie większa od tych, które zostały po nich w Tula Grande. Poza tym, niestety, gruz… Pozlepiany w kilka niewielkich platform, ale raczej gruz, bo nic więcej nie chcieli pozostawić tutaj, mający się za wyższych kulturowo, europejscy zdobywcy.
Hiszpański fort na szczycie…
Rozbieranie prekolumbijskich piramid w celu pozyskania taniego źródła budulca to proceder, który zdarza się dzisiaj nadal na terenie Meksyku czy Belize, a lista przykładów jest długa. Zresztą, czasem wystarczy się rozejrzeć w pobliżu znanych stanowisk archeologicznych. Dobrze, że tu przepuszczono przynajmniej piramidzie El Cerrito. Choć miast mieszczącej się niegdyś na jej szczycie świątyni, mamy hiszpański fort…
Mierzi mnie ta europejska wzgarda w stosunku do innych kultur. Z bólem oglądam jej ofiary na kontynentach Ameryk, od Peru i dawnego imperium Inków, po północne rubieże Mezoameryki. Nic to, że Europa zaczyna płacić za swój kolonializm. Starej europejskiej architektury też będzie mi żal, a zniknie, jak świątynie i grobowce z Palmiry czy posągi Buddy z Afganistanu, w świecie, który nastaje. Lecz wróćmy do El Cerrito 😉
Przyroda Altiplano
Półpustynna przyroda Altiplano to świat pełen kaktusów. Zdumiewają nas szczególnie formy drzewne garambullo (Myrtillocactus geometrizans). Rośnie tu również trochę niskich drzew o oleistej korze. To osoczyny – xixiote (Bursera fagaroides) i mesquite (Prosopis laevigata). Niewiarygodne, ale xixiote należą do tego samego rodzaju co majańska chaka (Bursera simaruba), znane nam dobrze drzewo z Jukatanu, o rdzawej korze, w której kryje się remedium na neurotoksyny z niebezpiecznych chechem (Metopium brownei).
Wśród gałęzi tych kserofilnych drzew co rusz przemyka mały czerwony ptak. Są też gołębie i jakieś „wróble”. Są i tyrankowate z szarym czubkiem i żółtym brzuszkiem. Te również dobrze znam z Jukatanu, więc oczywiście poluję na czerwone…
Ogromna piramida El Cerrito
Główna piramida – El Cerrito – tutejszy gwóźdź programu jest, niestety, zamknięta. Jej kształt z czterema biegami schodów oraz resztki radialnych platform w okolicy kojarzą się z tym co uznajemy za architekturę Tolteków. Rozglądając się po okolicy poza obszarem stanowiska, nie mam wątpliwości, w których miejscach i na których wzgórzach wokoło stały inne świątynie.
Tajemnice El Cerrito w muzeum
Znacznie ciekawsze od rozebranych i częściowo zrekonstruowanych ruin okazuje się lokalne muzeum. Prócz artefaktów znalezionych tu w trakcie wykopalisk, w muzeum znajdziecie resztki zdobień i rzeźb z piramidy oraz znajdującej się niegdyś na jej szczycie świątyni. Tu również nie ma wątpliwości, że El Cerrito znajdowało się w kręgu kulturowym Tolteków.
Przed Toltekami miejsce to znajdowało się w strefie wpływów Teotihuacan, ale pierwsza i najstarsza była tutaj preklasyczna kultura Chupícuaro. Toltekowie też nie byli na tym miejscu ostatni. Queretaro tuż przed konkwistą było terenem Otomi. Z hiszpańskich raportów wynika, iż jeszcze w połowie XVII stulecia piramida El Cerrito była miejscem kultu dla Purépecha (Tarasków), Chichimeków i Otomi. W muzeum szczególnie zapadają w pamięć naczynia na trzech nogach z jedną nóżką bardziej 😉
Toltecka rzeźba z El Cerrito (fot: P.A. Trześniowski 2024)
Po wyjściu z muzeum robię zdjęcia kaktusom. Wielkie, niczym kule armatnie, z długimi żółtymi kolcami. To Ferocactus histrix. Są i agawy, choć kolczaste jednak z kaktusami wcale blisko nie spokrewnione. Z podwójnego szpaleru agaw przed wejściem wyrastają kilkumetrowe quiote. I nagle wśród gałęzi znów coś się żarzy czerwienią. Z dala wygląda jak mały kacyk, ale… Szybko zmieniam obiektyw i… mam! To żarek rubinowy (Pyrocephalus rubinus).
Dobry początek dnia… Były ruiny z potężną toltecką piramidą El Cerrito, była przyroda Ameryki Środkowej. Teraz pora na solidne meksykańskie śniadanie 😉
Queretaro, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, archeowyprawy, architektura kolonialna, ultrabarok, churrigueresque
Wjazd do Santiago de Queretaro przypomina cofanie się w czasie. Stolica stanu Queretaro, jednego z 31 stanów zjednoczonych Meksyku, to ogromne i nowoczesne miasto. Mocny kontrast po piramidach Teotihuacan i Tula Grande. Ponadmilionowa aglomeracja mieści się w żyznej niegdyś dolinie, gdzie przed przybyciem Hiszpanów żyli ludzie Otomi.
Wjeżdżających do Queretaro wita więc Conin, oportunistyczny władca Otomi, który pomógł konkwistadorom zaprowadzić kontrolę nad swym ludem i wsparł najeźdźców przeciw sąsiadom – Mexikom (Aztekom). Przebrandowany na Hernando de Tapia, zyskał dzięki temu pozycję w powstającym Wicekrólestwie Hiszpanii. Mąż stanu…
Po Otomi nie ma dziś w samym Santiago de Queretaro wielu śladów. Na przedmieściach leży niewielkie stanowisko archeologiczne El Cerrito. Resztki potężnego ośrodka żyjących tutaj przed nimi Tolteków. Nawet nazwa miasta pochodzi od Queréndaro, jak w trakcie konkwisty określali je, również wysługujący się wtedy Hiszpanom, Taraskowie (którzy sami siebie nazywali z kolei Purépecha). Do dziś żyje w Meksyku jeszcze około 300 tys. Otomi, jednak bezdomni Indígenas jakich spotkacie w centrum Queretaro to rdzenna ludność z… Oaxaca.
Dobrą chwilę zajmuje nam przebicie się do historycznego centrum – tam gdzie czeka na nas kolonialna architektura. Tu miasto zmienia klimiat: wąskie, jednokierunkowe uliczki… Muszę zawracać na około, bo nie od razu oczywiście trafiam w tę właściwą. W historycznych centrach nawigacja nie zawsze pomaga. Logujemy się na Calle Cuauhtemoc, w hotelito o tej samej nazwie. Cuauhtemoc to imię ostatniego tlatoani – władcy Azteków. Ten nie był tak elastyczny jak Conin.
Centro Historico
Bardzo wąska brama w starej zabudowie to ciekawe zwieńczenie naszej drogi z Hidalgo. Porysowane ościeża nie zachęcają, ale nasz chiński samochód daje sobie radę, wślizgując się w tę hiszpańską bramę niczym 'król’ Conin w szeregi hiszpańskich urzędników. Pokój przypomina raczej klasztorną celę, ale to tylko przystanek na noc. Idziemy sycić się klimatem, zjeść coś, kupić kapelusz, wypić czekoladę, a potem znaleźć jakąś pulqueríę.
Historyczna część miasta Santiago de Queretaro jest wpisana na listę dziedzictwa ludzkości UNESCO. To 203 kwartały o powierzchni 4 km2. 1400 budowli i monumentów w stylu hiszpańskiego baroku. Unikalna jest tu nie tylko architektura, ale i układ starej części miasta. Brzmi to obiecująco na wieczorny spacer? 😉
W centro historicoIndígenas z Oaxaca próbują zarobić na chleb, sprzedając pamiątki. Mieszkańcom miasta podobno nie są w smak i policja robi co może, aby się ich pozbyć. Drobny uliczny handel jest jednak w Meksyku legalny, a oni wszyscy mają meksykańskie obywatelstwo. Policja konfiskuje więc towar na podstawie przepisów sanitarnych tylko tym, którzy próbują sprzedawać jedzenie.
Polacy w Queretaro
Kolonialna architektura oczywiście robi wrażenie. W 1847 r. Santiago de Queretaro zostało stolicą Meksyku. W 1867 r. miała tutaj miejsce ostatnia bitwa cesarza Maksymiliana I, którego po zwycięskim oblężeniu rozstrzelano 19 czerwca. W szeregach armii cesarskiej walczyło kilka tysięcy Polaków, którym, po upadku powstania styczniowego dano wybór: więzienie lub dalsza walka, tym razem pod flagą Habsburgów.
Z tych czasów pochodzą pierwsze polskie opisy Meksyku, a przy tym tropikalnych owoców takich, jak banan, a także wspomnienia pięknych meksykańskich dziewcząt piórem hrabiego Wodzickiego.1 W szeregach armii cesarskiej walczył również jeden z wielkich późniejszych eksploratorów Mezoameryki – Teoberto Maler, który po przegranej postanowił osiąść na Jukatanie.
Ultrabarok
Najpiękniejszy ultrabarok trafia nam się na koniec, poza ruchliwym centrum. Katedrę St. Philip Neri wzniesiono w latach 1786-1804, więc tu na przełomie epok baroku i neoklasycyzmu. W Queretaro to ostatnia świątynia z elementami baroku. Neoklasycystyczna jest na szczęście od wewnątrz, chociaż, jak się przyjrzeć i na elewacji widać już łamanie stylu. Przed katedrą jest ławka. Siadam i długo patrzę, a na niebie przewijają się chmury. Białe, poskręcane kolumny odcinają się na tle ciemnych ścian z wulkanicznej cegły tezontle. Lubię Churrigueresque, nie tylko Rio Bec, Chenes i Puuc…
Chyba nie jesteśmy zmęczeni, bo do Cuahtemoca wracamy dość okrężną drogą, by zaznać mniej oficjalnego klimatu starej części miasta. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli chodzi o Queretaro, jedynie liznęliśmy temat, ale przed nami jeszcze długa droga na północ na zaćmienie Słońca, zaś Queretaro to po prostu jeden z przystanków w drodze. Nasze auto, zaparkowane na wewnętrznym placu hotelu, okazuje się zastawione przez kilkanaście innych samochodów. Ciekawe jak zrobimy to rano…
Tula grande, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, piramidy, archeowyprawy, Wycieczki z archeologiem po Meksyku, Maya, Braswell, Guenter, Bruce Love, Ancient Aliens, starożytni kosmici
„A wtedy spojrzał w stronę Tula i załkał. Zapłakał gorzko, a potem udał się na wybrzeże, gdzie zrobił tratwę z węży. A gdy ją zrobił popłynął nią przez morze jak łodzią. Nikt nie wie jak dotarł do Tlapallan [..] a wielu z nich poszło za nim…” – Kodeks Florentyński
Tula… domniemane Tollan – stolica tolteckiego imperium. Domniemanego imperium, domniemanych Tolteków, albo raczej tolteków. Nie byłem tu od tak dawna… Po pierwsze dlatego, że daleko z Jukatanu, po drugie, bo nie tęsknię do stanowisk archeo dotkniętych udarem rekonstrukcji. Ale kiedyś przecież przejechałem się tu specjalnie, aby na własne oczy ujrzeć miasto, na którym wzorowane było Chichen Itza, lub też miasto, które na odwrót – wzorowało się na Chichen. W zależności od interpretacji i przyjętych datowań… 😉
Zapomniałem, że to nie tylko stanowisko archeologiczne, ale zarazem botaniczny ogród, w przyjemny sposób przybliżający środkowomeksykańską przyrodę. Przy ścieżkach, pod koronami suchorośli – tak drzew jak i olbrzymich kaktusów zalęgli się handlarze. Na ich straganach można kupić ceramikę sprawnie naśladującą toltecką, jak też i pamiątki starożytnych kosmitów.
Jedne i drugie, pokryte pyłem pustyni, wyglądają na stare. „I want to believe…” szepce mi w ucho Mulder, gdy patrzę w twarz sfosylizowanego obcego. Wzdłuż kręgosłupa biegnie dreszcz, jakby przejechała mi tam paznokciami Scully. Po chwili twarz obcego rozmywa się, przyjmując rysy Tsoukalosaz grzebieniem włosowym w poprzek, rodem z Babilonu V i targa mną spazm śmiechu.
Z daleka widać piramidę B. Na jej szczycie prężą się wysokie kolumny atlantów – tolteckich wojowników w charakterystycznych nakryciach głowy. Kiedyś podpierały dach świątyni na toltecką modłę. Piramida jest dość ohydnie zrekonstruowana, ale trzeba ją widzieć. Wokół niej mur Coatepantli z płaskorzeźbami kojotów i jaguarów. Z szeroko rozwartych paszczy węży z rozdwojonym jęzorem wychodzą kościotrupy. Orły zjadają serca, gdzieniegdzie twarz boga wyłaniającego się z paszczy węża, jako jedyna uchwycona od frontu, a wszystko to przeplecione schodkowym środkowomeksykańskim symbolem. Kawałek takiej ściany zachował się w Chichen Itza…
Podobieństwa między Tula a Chichen Itza od początku rzucały się w oczy. Nie trzeba mieć specjalnego pojęcia o architekturze ani o archeologii. O ile Osario czy Piramida Kukulkana mają swój słabiej wykonany odpowiednik w niedalekim Mayapan, o tyle Świątynia Wojowników, Sala Tysiąca Kolumn, Wielki Stadion, Coatepantli, Tzompantli maja swe pierwowzory albo mniej doskonałe kopie właśnie tu, w odległym o tysiące kilometrów Tula Grande, w centrum Meksyku, w sercu dzisiejszego stanu Hidalgo.
Do tego doszły legendy Majów o K’uk’ulkanie – generale, który przybył z armią z zachodu, znane z ksiąg Chilam Balam, z relacji spisanych już na początku czasów kolonialnych oraz relacja w Kodeksie Florentyńskim o wygnanym z Tula Grande władcy-kapłanie. Jego imię to Topiltzin Ce Acatl Quetzalcotl. Wraz ze swą grupą stronników popłynął morzem na wschód. Quetzalcoatl w nauhatl to to samo co K’uk’ulkan w języku maaya t’aan. Ukuto z tego więc tezę o inwazji Tolteków na Jukatan.
Archeowątpliwości
Na przełomie tysiącleci nastąpił jednak odwrót od tej hipotezy. George Braswell wydał w 2012 r. książkę,2 którą zredagował podobno po to, by przemycić w podsumowaniu dane, na których publikację nie zgadzał się INAH. Dane istotnie poddające w wątpliwość hipotezę inwazji. W myśl nowej tezy Majowie ulegli modzie na wszystko co z zachodu. Zachodnie ciuchy, gadżety, budynki w środkowomeksykańskim stylu. Jeśli nazwałeś dziecko Brajan lub Dżesika, o świecie uczysz się z telewizji śniadaniowej, a historii z Netflixa, do tego myślisz intensywnie nad zmianą zaimków przed zbliżającą się imprezą, zrozumieć nie będzie trudno…
Chichen Itza nie stało się jednak tanim rynkiem zbytu dla słabszej jakości towarów z zachodu. Ceramika fazy Sotuta, choć świetnie naśladujetoltecką, była jednak wykonywana lokalnymi metodami, z lokalnych materiałów przez Majów, nie zaś importowana z Meksyku. Architektura Chichen Itza jako żywo przypomina tę z Tula, nazywa się ją zatem International, albo Maya-Toltec. To jednak są budowle mieszające w sobie symbolikę Majów z architekturą w środkowomeksykańskim stylu. Do tego są większe i wspanialsze niż w Tula. Dlatego warto widzieć obydwa stanowiska. Zatem kto kogo mógł naśladować, jeśli już nie podbijać?!
Kolumny atlantów w Tula Grande
Czteroipółmetrowe kolumny wojowników z bazaltu to wszystko co pozostało po domniemanym imperium. Piąty stoi w niewoli w Museo Nacional de Antropología w Meksyku. Tula Grande, z trzech stron otoczone stromym stokiem ku rzece, zostało uruchomione dopiero w X w. n.e., prawdopodobnie przez Chichimeków. Przybyli oni do Meksyku za chlebem gdzieś z dalekiej północy, z terenów południa dzisiejszego USA, a tutaj zastali opuszczone miasto, po którym dzisiaj została tylko niewielka grupa ruin, nazwana Tula Chico. Chichimekowe byli nomadami, mówiącymi językiem z grupy nahuatl – czy stworzyli cywilizację, którą dwa-trzy stulecia później kolejna fala ludów nahuatlmogła określić jako toltec?!
Według azteckich legend Topiltzin Ce Acatl Quetzalcoatl – król-kapłan tego miasta, został wygnany z Tulaw 978 r. n.e. i wraz z grupą stronników wyruszył na wschód i udał się przez morze do Tlillan Tlapallan – Krainy Czerni i Czerwieni. Interesujące, że około 980 r. n.e. w Chichen Itza doszło do eksplozji architektonicznej w stylu Maya-Toltec. To właśnie wtedy powstał Wielki Stadion, Świątynia Wojowników, czy też obecna wersja Piramidy Kukulkana. K’uk’ulkan i Quetzalcoatl to to samo imię…
Czy więc Tolteków mogło w ogóle nie być w Chichen Itza, jakby chciał tego Braswell? Glify Majów i te z centralnego Meksyku łatwo od siebie odróżnić, nawet jeśli kompletnie się ich nie rozumie. W przypadku Majów mamy do czynienia z rozwiniętym i skomplikowanym pismem. Prócz pochodzących jeszcze z okresu preklasycznego logogramów, składa się ono z sylabogramów: prefiksów i sufiksów, ułatwiających odszyfrowywanie upodobnionych do siebie po tysiącu lat znaków.
Cywilizacje środkowomeksykańskie, czy to wczesnoklasyczne Teotihuacan, czy postklasyczni nomadzi z grupy językowej nahuatl nigdy nie wznieśli się ponad proste pismo z obrazków. Jak pokazał Bruce Love, na wielkim stadionie Chichen Itzai wśród Tysiąca Kolumn wokół Świątyni Wojowników, znajdziecie imiona zapisane za pomocą środkowomeksykańskich symboli. Jak nigdzie indziej w całym świecie Majów…
Tak więc toltecko odziany Kan Ek’ z Chichen – imię tak chętnie używane później przez władców Itzów w ostatnim mieście Majów Noj Peten (Gwatemala), to już Citlalcoatl. W Chichen Itza zachowały się sceny walk między wojownikami ubranymi w charakterystyczne stroje Tolteków a Majami. Również na złotym dysku wydobytym ze słynnej cenoty.Stanley Guenter wyszperał, że zależność od generała ze środkowego Meksyku pamiętali i wspominali w spisanych po konkwiście kronikach podbici przez Hiszpanów Majowie.
Źródła postokolonialne wspominają go jako wielkiego męża stanu, który przybył z zachodu i został ubóstwiony po powrocie tam lub po śmierci. Jego imię – K’uk’ulkan, znaczy tyle co Pierzasty Wąż. Quetzalcoatl, jeśli będziemy chcieli używać jego mianawnahuatl.
Postkolonialne kroniki Majów nie zawsze relacjonują prawdę. Skażone nową religią, były również narzędziem propagandy zwaśnionych majańskich rodów – konkurujących z sobą o hiszpańskie łaski grup wpływów –normalna sytuacja w przegranym i podzielonym kraju. Obecności środkowomeksykańskich wojowników w Chichen Itza nie da się jednak zaprzeczyć.
Czy przewodził im K’uk’ulkan – generał, który stał się bogiem? Najprawdopodobniej… Czy był to toltecki podbój i podległość Tula? Niekoniecznie. K’uk’ulkan mógł na miejscu dogadać się z Itzami. W ikonografii Chichen Itza nie brak przedstawień, na których pojawiają się odziani, tak w toltecką, jak i na majańską modłę dostojnicy. Wspólnie mogli tam stworzyć sprawną korporację o charakterze zbrojnym…
Upadek Tula Grande – zmierzch w ogniu
Czy K’uk’ulkan vel Topiltzin Ce Acatl Quetzalcoatl zdołał się przegrupować i wrócił z nowymi siłami na kolejną kadencję do Tula? Miasto zostało spalone około 1156-1168 n.e. Chichen Itza zgasło jednak mniej więcej w tym samym czasie, być może nieco wcześniej.
1 Bliźniacze miasta to nawiązanie do książki: Jeff K. Kowalski i Cynthia Kristan-Graham (eds.) (2011) Twin Tollans: Chichen Itza, Tula, and the Epiclassic to Early Postclassic Mesoamerican World. Dumbarton Oaks.
3 Kraina czerni i czerwieni to nawiązanie do książki: Justyna Olko i Jarosław Żrałka (2011) W krainie czerni i czerwieni kultury prekolumbijskiej Mezoameryki. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego
Teotihuacan, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Wycieczki i zwiedzanie Meksyku z polskim archeologiem, piramidy, archeowyprawy, Maya, Stuart, Tikal, Entrada, Arrival of Strangers, Ancient Aliens, starożytni kosmici
Wracamy na ziemię.1 Pora przyjrzeć się piramidom z bliska, z perspektywy dawnych mieszkańców Teotihuacan – obywateli stolicy ogromnego prekolumbijskiego imperium, czy też odwiedzających tę metropolię Majów. Z dołu piramidy wydają się znacznie większe – miały uczyć pokory, niczym dzisiaj pałace ZUS. Z bliska mogą przesłonić całkowicie horyzont. SzczególniePiramida Słońca, jedna z największych budowli Mezoameryki. Dobrą chwilę zajmuje nam żeby ją obejść.
Po drodze przyglądam się nierównościom wyraźnie wystającym z powierzchni piramidy. Nie wiadomo do końca jaki miały sens, więcTsoukalospowiedziałby pewnie, że ułatwiały parkowanie statków kosmicznych. Z dołu wyglądają jednak jak schody. Wąskie, zbudowane w nieregularnych odstępach, ale jednak schody, niknące na gołej ścianie najdalej w okolicy drugiego piętra piramidy. Trwają tu teraz jakieś prace konserwacyjne, zapewne zacieranie śladów po statkach kosmicznych.
Piramida Słońca Teotihuacan
Piramida Słońca ma ponad 220 metrów przy mniej więcej kwadratowej podstawie oraz około 70 m wysokości. Obecnie, bo w przeszłości na jej szczycie musiała znajdować się świątynia, dedykowana nie wiadomo, niestety, jakiemu bóstwu, więc niekoniecznie Słońcu. Z tego samego powodu nie ma sensu zastanawiać się czy jest najwyższą co do centymetra piramidą prekolumbijskiej Mezoameryki.
Ściany mają kąt nachylenia ponad 30 stopni. To ogromny budynek. Wspinałem się na jej szczyt, gdy jeszcze było wolno. W 2019 r. INAH wykorzystał plandemię, by zamknąć dostęp do większości piramid na ternie Meksyku. Jakby tej rekonstruowanej powierzchni budowli mogło się coś stać. Dodam, rekonstruowanej w pośpiechu… Dlatego, jeśli chcecie oglądać świat ze szczytów piramid, zapraszam na południowy Jukatan, do Calakmul w Campeche, a jeszcze lepiej do El Mirador w Peten…
Starcie zapomnianych imperiów
Piramida La Danta w El Mirador! Starsza i bardziej masywna, dzięki znacznie większej podstawie, piramida podobnej wysokości prężyła się właśnie w tak problematycznym dla Teotihuacan El Mirador. Obecnie ma 72 m, ale na jej szczycie również musiała się znajdować świątynia. Teotihuacan sporo poświęciło, by rozmontować preklasyczne imperium Majów, sponsorując w II stuleciu n.e. rebelię Yax Ehb’ Xooka w Tikal. Około 300 r. n.e. doszło do zbrojnej interwencji Teotihuacan, żeby dobić prawie opustoszałą już stolicę dawnego imperium Majów – Bitwa Na Schodach El Tigre…
Pozostały po niej groty z obsydianu o specyficznej zielonkawej barwie, wydobywanego jedynie niedaleko stąd, w Pachuca – dziś stolicy stanu Hidalgo, z wychodni kontrolowanych w owym czasie przez Teotihuacan. Groty znalezione wśród szkieletów odkopanych po usunięciu humusu na schodach piramidy El Tigre. Pozostały autografy w formie ‘gogli Tlaloca’ na sprofanowanych w El Mirador i Nakbe monumentach. Starcia imperiów, po których nie zostało nic prócz kamieni i glinianych skorup… Nie znamy imion ich bogów, a w tutejszym wypadku nawet języka. El Mirador i Teotihuacan to nazwy nadane im setki i tysiące lat później. To są znacznie bardziej fascynujące historie niż te o starożytnych kosmitach.
Świątynia Ognia – Wite’ Naah
W ogromną bryłę Piramidy Słońca jest wbudowana platforma. Z góry wydawała się nikła. Z dołu sama nadawałaby się na piramidę. Przewinęła mi się koncepcja, że to właśnie tu była Wite’ Naah – legendarna Świątynia Ognia, do której przybywali przyszli władcy odległych państw na Nizinach Majów. Tu dostawali berło – dwugłowego k’awiila, z którym potem obnosili się na stelach. Nie wiem jednak, czy gdy w 426 r. n.e. do Teo przybył K’inich Yax K’uk’ Mo’, przyszły założyciel dynastii w Copan (Honduras), Świątynia Ognia znajdowała się tu czy na szczycie Piramidy Pierzastego Węża w Cytadeli?
Jatz’oom K’uy – władca, który podporządkował sobie południowe Niziny Majów w 378 r. n.e. był czwartym władcą dynastii, która zbudowała w Teotihuacan Cytadelę. W tym samym czasie tunele jaskiń pod Piramidą Słońca były ponoć zamknięte. Otwarto je na powrót po przewrocie i zmianie władzy na tronie imperium. Wtedy dla odmiany sprofanowano Piramidę Pierzastego Węża i spalono Cytadelę. Yat Ahk’ z Piedras Negras (Chiapas), który przybył tutaj po berło w 508 r. n.e., dostał je z rąk Tajom U K’ab Tuuna raczej na schodach Piramidy Słońca… Caius regio eius religio… albo: “– to jest nasz sąd najwyższy – a to nasz…”.
Jaskinie, w których zaczęło się wszystko
Piramida Słońca wybudowana została na jaskini. Jej korytarze są w dużej mierze sztuczne, ale prawdopodobnie miała jakiś naturalny zalążek. Doris Heyden (1905-2005), która prowadziła tutaj badania przed ponad półwieczem, zorientowała się, że musiały mieć specjalne, religijne znaczenie, które w jakiś sposób przetrwało, wśród następujących po cywilizacji Teotihuacan kultur.
W mitologii Azteków to Cuahtemoc – Siedem Jaskiń, w których zaczęło się wszystko. Badania Heyden wpisały się w wykuwany przez Jamesa Brady’ego w innej części Mezoamerykiparadygmat jaskiniowy archeologii Majów – tezę, która przyniosła zupełnie nowe postrzeganie wszechświata wszystkich prekolumbijskich cywilizacji Mezoameryki. Z profesorem Bradym widzę się wkrótce w Nowym Orleanie…
Miccaotli
W Teotihuacan wszędzie jest daleko. Nigdzie nie widać tego bardziej niż na Miccaotli – Aleji Umarłych, jak nazwali ją Mexikowie, jeden z ludów azteckich, który dotarł do ruin Teotihuacan w jakieś siedemset lat po upadku miasta. W kilku miejscach arterię przedzielają bariery, przez które trzeba przejść. Są w nich kanały na przepływającą wodę – dowód, że w Teotihuacan czasami padał deszcz, w co niezwykle trudno jest nam uwierzyć dzisiaj, kiedy z nieba leje się skwar, a spod nóg podnosi się pył przy każdym kroku. Wiatr wzbija wręcz w powietrze kilkunastometrowe tornada tego pyłu – powstają cienie zapomnianych przodków?
Dla Azteków, nomadów z dalekiej północy, piramidy i platformy wzniesione wzdłuż drogi były grobowcami dawnych, nieznanych władców, należących do potężnej cywilizacji, która umiała wznosić tak niewyobrażalne dla nich do tej pory rzeczy. Do dziś nie znaleźliśmy jednak żadnego z władców miasta w żadnej z piramid na terenie Teotihuacan. Co nie oznacza, że wewnątrz nie ma ludzkich szczątków. Są. Nawet całkiem sporo…
Piramida Księżyca Teotihuacan
Piramida Księżyca była przekopywana w latach 1990. oraz 2000. W jej trzewiach odkryto zbiorowe depozyty ofiarne. Ludzie, zwierzęta, jeszcze więcej ludzi i jeszcze więcej zwierząt. Pumy, jaguary, ptaki drapieżne, jak orły. Ze szczątków wnioskujemy, że sporo zwierząt było latami trzymanych w niewoli. Inne zaś były preparowane jako trofea, ozdoby… Wśród przedmiotów wyróżniają się ostrza z obsydianu o płomiennym, pofalowanym kształcie.
Ich rękojeści mają formę głów węży. Miały reprezentować błyskawice, czy wężowy jad? Figurki z obsydianu i jadeitu o charakterystycznie spłaszczonych głowach na teotihuakańską modłę. Większość znajduje się dziś w Museo Nacional de Antropología w Meksyku, ale na szczęście możecie zobaczyć też kilka w lokalnym muzeum archeologicznym. Wszystkie groby ofiarne w Piramidzie Księżyca umieszczono na jej centralnej północno-południowej linii. Dla mnie najciekawszy jest grobowiec 5. Zawiera szczątki trzech wysokich arystokratów Majów.
Teotihuacan Majom…
Stosunki między Teotihuacan a cywilizacjami Majów to temat nie tyle na odrębny tekst co na książkę. Wspomniałem już o rebelii Yax Ehb’ Xooka, który z namiestnika El Mirador stał się założycielem królewskiej dynastii w Tikal i pierwszym boskim władcą na Nizinach Majów. Wspomniałem o Bitwie na Schodach El Tigre i wyraźnych śladach udziału sił zbrojnych Teotihuacan w dobiciu padającego preklasycznego imperium Majów w El Mirador i Nakbe. Tikal było w epoce wczesnoklasycznej “51 stanem” Teotihuacan na Nizinach Majów. Chyba jednak do czasu…
Ślady archeologiczne na Plaza de las Columnas dowodzą, że około 350 n.e. doszło tam do zniszczenia i pogrzebania majańskich malowideł wraz ze spalonymi ludzkimi kośćmi. Na mniej więcej 350 n.e. datowany jest też pochówek w Piramidzie Księżyca. Niewiele przed entradą 378 r. n.e… Trzech bogato wyprawionych w zaświaty i przystrojonych wspaniałymi królewskimi klejnotami Majów. Usadzonych w pozycji, w jakiej często przedstawia się w ikonografii władców. Ależ chciałbym, aby dało się poprzez badanie izotopów określić dokładnie, z których miast pochodzą!
Małżonka Jatz’oom Kuya – władcy Teotihuacan, który w 378 r. n.e. zasponsorował entradę, pochodziła z Tikal. Teotihuacan było tam wcześniej! Grobowa maska Yax Ehb’ Xooka z II stulecia n.e. ma spłaszczony kształt w specyficzny teotihuacański sposób – podobne zobaczycie tu, w lokalnym muzeum. Inspiracje stylem talud-tablero pulsują wręcz na wczesnoklasycznym Mundo Perdido w Tikal. Unen K’awiil – żona Jatz’oom Kuya, mogła być wnuczką pani Unen B’ahlam – XII władczyni Tikal, znanej ze steli 31, konsekrowanej tam przez nową teotihuacańską dynastię już po przejęciu miasta. Jatz’oom Kuy nie wysłał Sijyah K’ahk’a na podbój tylko z “bratnią pomocą”, by przywrócił sprawy w Peten ich poprzedniemu biegowi.
Krótka zabawa w niepodległość
K’inich Muwaan Jol I – XIIIwładca Tikalobalił pewnie Unen B’ahlam – pierwszą kobietę na majańskim tronie. Nowy władca nie złożył pewnie hołdu meksykańskiemu hegemonowi. Jego syn – Chak Tok Ich’aak I zapłacił za to życiem razem z całą rodziną, a ich kości złożono na Mundo Perdido, poza Północnym Akropolem – najświętszym miejscem oraz królewską nekropolią Tikal. Dopiero rok po entradzie na tron wstąpił sześcioletni Yax Nuun Ayiin I. Wiem, dzieci rosną szybko, ale nie aż tak szybko, a dziewięć kobiet nie urodzi dziecka w miesiąc, jak mawiają PMI-owie doświadczeni trochę przez los.
Odzyskanie Tikal, a poprzez Tikal kontroli nad Nizinami Majów, było w Teotihuacan przygotowywane od dawna. Pewnie od śmierci Siyah Chan K’awiila I, brataipoprzednika pani Unen B’ahlam na tronie. Jego imię właśnie przyjął syn Yax Nuun Ayiina I – kolejny teotihuacański władca Tikal,gdzie zbudowano nawet odkrytą kilka lat temu kopię Cytadeli.W Tikal panowała moda na Teo, aż do przewrotu w meksykańskiej stolicy imperium, spaleniu Cytadeli i obaleniu dynastii Jatz’oom Kuya, z której pochodzili władcy Tikal: Yax Nuun Ayiin I i Siyah Chan K’awiil II. Działo się to za czasów panowania syna tego ostatniego. Wyraźną zmianę widać w Tikal na starszych i nowszych stelach K’an Chitama.
Cytadela Teotihuacan i Piramida Pierzastego Węża
Cytadela przedstawiała architektoniczną wizję mezoamerykańskiego wszechświata. Potężny plac, zewsząd szczelnie obudowany platformą, w trakcie pory deszczowej znajdował się pod wodą. Z centrum tego pierwotnego oceanu wyrastała góra stworzenia, znana dziś jako Piramida Pierzastego Węża.
Piramidę Pierzastego Węża na Cytadeli Teotihuacan przekopywano w latach 1970. i 1980. XX w. Znaleziono m.in. około 200 ofiar, młodych, silnych i dobrze odżywionych wojowników. W znakomitej większości nie pochodzili z Teo…
Z Teotihuacan pochodziły natomiast szczęki, z których wykonane zostały ich naszyjniki. Czy dynastia Jatz’oom Kuya, wnosząc Cytadelę, pozbyła się w ten sposób gwardii swoich pobitych poprzedników? Może tak uniknięto zobowiązań, gdy najemnicy przestali być już potrzebni zwycięzcom? Historia est magistra vitae! Na jej nieznajomości przejechał się już niejeden koalicjant. Trudno w inny sposób tłumaczyć aż tak masowe marnotrawienie siły żywej.
Złożono ich wszystkich ze związanymi rękoma. Być może nawet zostali pochowani żywcem. Po obaleniu dynastii Jatz’oom Kuya zbeszczeszczono te masowe pochówki, wykopując w tym celu korytarze do wewątrz. W ten sposób pozbawiono pewnie piramidę mocy. Potem jeszcze zabudowano ją adosadą, pewnie aby mieć gdzie święcić miesięcznice tryumfu.
I kolejna jaskinia pod kolejną piramidą Teotihuacan…
W 2003 r., w trakcie wyjątkowo mocnej ulewy, na środku placu Cytadeli otworzyło się wejście do jaskini, prowadzącej pod Piramidę Pierzastego Węża. Podziemne sanktuarium, które umożliwiało składanie wizyt w ambasadzie zaświatów. Znaleziono w nim niesamowitą wręcz ilość artefaktów, które po dziś dzień nie zostały należycie opisane i opublikowane. Ta jaskinia jest starsza niż sama cytadela. Teotihuacan wciąż czeka na rozwiązanie wielu ważnych zagadek. Kim byli, w co wierzyli, jakim językiem mówili mieszkańcy tego miasta?! Odpowiedzi na żadne z tych pytań nie znajdziemy oddając czas antenowy “Starożytnym Kosmitom”. To nauka wymaga od nas uwagi i wsparcia…
1 Z powrotem na ziemię. Spór o pochodzenie cywilizacji ludzkich to tytuł książki pod redakcją fizyka – Jana D. Artymowskiego, w której grupa archeologów specjalizujących się w poszczególnych kulturach wzięła na warsztat wymysły Dänikena. Wydana dawno i trudna do zdobycia, więc jeśli przemknie wam gdzieś na antykwarycznych półkach, bierzcie w ciemno. Ja miałem szczęście wypożyczyć egzemplarz od jednego z autorów.
2Jako pierwszy słynną dzisiaj entradę Sihyaj K’ahk’a w Tikal opisał David Stuart w artykule “The Arrival of Strangers: Teotihuacan and Tollan in Classic Maya History ” z 2000 roku. Obok „The Not So Peaceful Civilization: A Review of Maya War” Davida Webstera były w archeologii Mezoameryki jednymi z najbardziej przełomowych artykułów przełomu tysiącleci 😉
Meksyk, Belize, Gwatemala, Salwador i Honduras – archeowyprawy po drogach i bezdrożach pięciu krajów Mezoameryki i Ameryki Środkowej w roku 2024 🙂
„Nośniki bytu są nietrwałe – żarliwie usiłujcie”
– książę Siddhartha Gautama (Budda).
Rok 2024 był dla nas niezwykle intensywny podróżniczo 🙂 Realizowaliśmy archeowyprawy po drogach i bezdrożach wszystkich pięciu obecnych państw Mezoameryki: Meksyku, Gwatemali, Belize, Salwadoru i Hondurasu. Wspinaliśmy się na wulkany w Salwadorze i na południu Gwatemali na Wyżynach Majów. Wyprawialiśmy się również na poszukiwanie północnych granic Mezoameryki, sprawdzając strefy mezoamerykańskich wpływów w meksykańskich stanach Sinaloa, Hidalgo, Zacatecas, Durango, Queretaro, Michoacan, Coahuila, Nayarit, Jalisco i San Luis Potosi
W ramach drugiej już astrofotowyprawy udało nam się przeżyć kolejne zaćmienie Słońca – tym razem całkowite zaćmienie Słońca, a nie obrączkowe. Całym wachlarzem zmysłów byliśmy w stanie doświadczyć jak ogromna jest między nimi różnica. Nasze niebo w roku 2024 wiosną wspaniale rozświetliły zorze, a jesienią przecięła kometa C/2023 A3 Tsuchinshan-ATLAS. Klamka zatem zapadła – będziemy organizowali turystykę zaćmieniową i kolejne astrofotowyprawy. Już teraz możecie pytać o miejsca na listach naszych wypraw na zaćmienie Słońca w latach 2026 (Hiszpania) i 2027 (Egipt).
Upływający rok 2024 to terabajty filmów i zdjęć. Ze względu na gęsto wypełniony kalendarz w terenie, niewiele z nich udało się do tej pory opracować i udostępnić w internecie. Podsumowując jednak liczbę odsłon na podstronach poszczególnych etapów archeowypraw oraz reakcji na naszych social media, jak instagram i facebook, możemy śmiało sformułować listę atrakcji, które zmieściły się na podium najciekawszych archeowypraw roku 2024:
I. Całkowite zaćmienie Słońca w Meksyku
1. Całkowite zaćmienie Słońca w Meksyku – to była niesamowita wyprawa przez 12 stanów środkowego i północnego Meksyku! Całkowite zaćmienie Słońca w Meksyku było w tym wypadku celem, ale również pretekstem do odwiedzenia dziesiątek interesujących miejsc: stanowisk archeologicznych, rezerwatów przyrody i zabytków kolonialnej architektury Meksyku, przemierzając przez cały czas na trasie przez wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju pejzaże gór Sierra Madre i pustyni Chihuahua
Mając porównanie z obserwowanym rok wcześniej zaćmieniem obrączkowym w Becan potwierdziliśmy że, nie da się w żaden sposób jednego z drugim porównać tak, jak nie da się wytłumaczyć tych czterech i pół minuty fazy totality nikomu, kto sam tego nie przeżył!
II. Lot balonem nad Teotihuacan
2. Lot balonem nad piramidami Teotihuacan – to był jeden z etapów wielkeij astrofotowyprawy #SolarEclipseRun2024, ale ruiny Teotihuacan znajdują się bardzo blisko miasta Meksyk, więc aż proszą się o częstsze odwiedzanie w ramach krótszych archeowypraw do centralnej części Meksyku podobnie, jak pobliska toltecka Tula. Ogromne piramidy Teotihuacan potrafią wgniatać w ziemię, kiedy staje się u ich podnóża! Największe miasto prekolumbijskiej Mezoameryki, a zarazem stolica najpotężniejszej hegemonii połowy pierwszego tysiąclecia n.e. dopiero z góry daje jednak pojęcie o swoich rozmiarach. Chociaż raz w życiu warto jest zobaczyć Teotihuacan zarówno na górze jak na dole
III. Wielki Blue Hole w Belize
3. Lot nad Wielkim Blue Holem, tym odkrytym przez kapitana Jacquesa Cousteau. Wielki Blue Hole na Karaibach to jedna z najgłębszych studni krasowych Ameryki Środkowej i Mezoameryki. Nurkowaliśmy w niej po wielokroć w ramach wypraw nurkowych CENOTY.PL i ALPHADIVERS, jednak po nurkowaniach w meksykańskich w Cenotach pokryte morskim osadem ściany studni nigdy nie robiły odpowiednio głębokiego wrażenia 😉
Widok z góry na Wielki Blue Hole, podobnie jak i panorama na otaczającą go koralową rafę Half Moon Caye i Mezoamerykańską Rafę Barierową w Belize to znacznie wyższy poziom wrażeń. Jeśli wybieracie się na nurkowanie w Wielkim Blue Hole pamiętajcie, że warto zobaczyć go również, albo i przede wszystkim z tej strony
Archeowyprawy 2024 to kilkanaście nowych stanowisk archeologicznych na naszej liście
W roku 2024 z prawdziwą przyjemnością odwiedzaliśmy swoje ulubione stanowiska archeologiczne na terenie Meksyku, Gwatemali, Belize, Hondurasu i Salwadoru. Spędziliśmy znów trochę czasu w Tikal, odwiedziliśmy ponownie Copan i Quirigua. Przejechaliśmy z historycznie pierwszą wycieczką przez teren polskich wykopalisk archeologicznych w San Isidro, w departamencie Sonsonate. Przeżywaliśmy niesamowite chwile w trakcie obrzędów Majów K’iche’ w Chichicastenango, gdzie spisano niezwykle ważną księgę Popol Vuh. Przechadzaliśmy po rubieżach Mezoameryki w niesamowitej górskiej twierdzy La Quemada czy między petroglifami Las Labradas na brzegach Pacyfiku
To oczywiście nie wszystko: Nakum, Tzintuntzan, La Ferreira czy Los Torilles… Relacje z poszczególnych etapów astrofoto- i archeowyprawy #SolarEclipseRun2024 pojawiają się, w miarę obróbki materiałów, na poświęconej jej stronie tytułowej => Solar Eclipse Run 2024 oraz na blogu podróżniczym Agnieszki Staniak: #ZapiskiNiepozorne. Opowieści ilustrujące inne nasze ubiegłoroczne archeowyprawy można przeczytać również tu:
Zapraszamy na kolejne archeowyprawy!! Oby kolejny rok 2025 był dla nas wszystkich jeszcze bogatszy w pozytywne wrażenia i znacznie lepszy niż odchodzący 2024!!
Teotihuacan, Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, piramidy, lot balonem nad piramidami, archeowyprawy, Wycieczki i zwiedzanie Meksyku z polskim archeologiem, Tollan, Tula, Atlantyda, Sagan, Hawking, Lovecraft, Boratini, Gusmao, Potocki, Kuparentko, Montgolfier, Orion, Słowacki, Ancient Aliens, Däniken, Hancock, Childress, starożytni kosmici
Teotihuacan… San Juan Teotihuacan– miasteczko szczelnie opasujące piramidy budzi się już ze snu. Jest jeszcze z godzinę do wschodu Słońca, ale w Meksyku życie toczy się już o świcie. Z przydrożnych stoisk można kupić tacos i sok, na miejscu wyciskany z pomarańcz. Dobrze zaczynać dzień od zdrowego soku. Przyspieszam, bo za chwilę pewnie zaczną startować balony. Zaciekawieni zbliżamy się do szpaleru aerostatów. Dmuchawy zieją ogniem, pompując ciepłe powietrze do kolorowych powłok. Wspinamy się do gondoli. Solidny kosz pomieści nawet kilkanaście osób. Czy nas utrzyma? Czemu nie…?
Chociaż raz w życiu…
Raz w życiu trzeba zobaczyć wielkie piramidy Teotihuacan. Robią wrażenie z ziemi, jednak, po to by w pełni zrozumieć ich ogrom, warto wznieść się w powietrze. Tylko z góry można ogarnąć największe miasto Mezoameryki, jedyne z prostokątną siatką ulic, z długą Aleją Umarłych, ciągnącą się dwa tysiące lat w przeszłość, a dziś znikającą pod współczesną zabudową San Juan de Teotihuacan… Szkoda, że ludzie zaczęli się tu osiedlać zanim porządnie zabraliśmy się za archeologię, przed LiDARem, który pokazał gigantyczne rozmiary miasta.
Ad Astra…
…tak nazywał się jeden z pierwszych aerostatów. Grzmot i gondola odrywa się od ziemi. Z zaciekawieniem sprawdzam czy płomienie mogłyby ogarnąć powłokę. Co jeśli nagle zabraknie nam paliwa, lub dmuchawa wybuchnie? Czemu nie mamy spadochronów? W samolotach o tym nie myślę, ale przecież niecodziennie latam balonami 😉 A jest to sposób, który zdaje się bardziej naturalny niż ciężkie metalowe ptaki, do których zdołaliśmy przywyknąć. Mimo spektakularnych katastrof. Tuż po starcie wzrok przyciągają wielkie piramidy Teo. Pozwalają zapomnieć o nowoczesnej zabudowie San Juan. Widzę tylko Teotihuacan, to dawne. I ciemne łańcuchy górskich szczytów dookoła… Wypatrujemy Słońca.
Polscy pionierzy lotnictwa
Człowiek od zawsze marzył o lataniu. Pewnie na długo przed upadkiem Ikara. Jak wyglądałby świat, gdyby właśnie na ten aspekt fizyki zwrócili baczniejszą uwagę uczniowie Arystotelesa? Dopiero w 1637 roku Tytus Boratini – wszechstronnie wykształcony m.in. archeolog, który kopał w Gizie i w Memfis, urodzony nieopodal Wenecji polski szlachcic i architekt Pałacu Kazimierzowskiego na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, napisał traktat Il volare non e imposible come fin hora universalmente e stato creduto (Latanie nie jest niemożliwe, jak to dotychczas sądzono).
Pierwszy spadochroniarz
W 1709 r. pierwszy balon wypuścił w niebo były jezuita, urodzony w koloniach Bartolomeu de Gusmão. W 1783 r. bracia Montgolfier doprowadzili do pierwszych udanych lotów załogowych we Francji. W 1784 r. pierwsze balony latały już nad Krakowem, Warszawą i Lwowem. Pierwszym polskim pilotem aerostatu został dopiero Jan Potocki w 1790 r. – też archeolog na jeden z nastu etatów. Ten od Histoire primitive i Recherches sur la Sarmatie (1789–1792). W 1806 r. polski pionier lotnictwa Jordaki Kuparentko, który wykonał kilka lotów nad Warszawą i Wilnem ocalił życie, skacząc na spadochronie z płonącego balonu nad Krakowskim Przedmieściem.
Rydwany bogów…
Kiedy był pierwszy raz, gdy usłyszałem o Teotihuacan? Jasne, że z książki Dänikena– mało kto lepiej popularyzował archeologię w Polsce za czasów PRL, rozkręcając zainteresowanie paleoastronautyką 😉 Może i były freski z Faras, ale nawet od największych naukowych odkryć zawsze lepiej sprzedadzą się kosmici, turbolegendy o nieznanych państwach, czy sensacje w stylu klątwy z krypty Kazimierza Jagiellończyka. Tacy jesteśmy, że nawet dobrze wykształceni ludzie wolą, gdy wstawia im się kit.
…i urwana ośka paleodziennikarzy
Opisał to celnie Carl Sagan w książce Cienie zapomnianych przodków. Wykorzystują politycy, prześcigając się w tym, który więcej obieca… – a „obietnice wiążą tych, którzy w nie wierzą”, prawda? Ja więc wierzyłem w dzieciństwie w program wyborczy Dänikena, że piramidy to platformy startowe dla statków kosmicznych. Wierzyłem, póki nie dorosłem na tyle, aby móc sprawdzać jego obietnice. Dość szybko spróbowałem powtórzyć jeden z proponowanych przez niego eksperymentów. Nigdy mu tego nie zapomnę… :/
Starożytni kosmici w Teotihuacan
Däniken przekuł na pieniądze kosmicystyczne wizje H. P. Lovecrafta o starożytnych astronautach odwiedzających Ziemię – bogach z legend i mitów. Ten biznes nadal ma się świetnie, na wszelkie możliwe sposoby. Bo człowiek lubi nie doceniać swoich możliwości, a obcy zawsze wymyślą i zrobią wszystko lepiej od nas… Telewizyjny kabaret Ancient Aliens z History Channel wzniósł bezmiar blagi na nowy, nieznany wcześniej poziom, przedstawiając piramidy Teotihuacan już nie jako lądowisko kosmitów, ale… plan płyty głównej komputera 🤔
Piramidy to wspaniałe przykłady architektury monumentalnej i pomniki ogromnego wysiłku społeczności o dość niskim poziomie wiedzy architektonicznej. Komuś, ktoś wie jak wyglądają od środka, nie przyszłoby do głowy, że mogłyby generować energię lub wykonywać zaawansowane obliczenia. A jednak telewidzowie, niczym elektorat są w stanie uwierzyć we wszystko. Przychylam się do obiekcji, którą podniósł Hawking – jeden z największych myślicieli współczesnego czasu, że obcy, gdy tu dotrą, potraktują nas tak, jak my traktowaliśmy dawne cywilizacje Mezoameryki i reszty kontynentów Ameryk. I to w najlepszym wypadku…
Piramidy jak gwiazdy
Trzy wielkie piramidy Teotihuacan miałyby być zatem ustawione na wzór gwiazd Pasa Oriona: Alnitak, Alnilam i Mintaka podobnie, jak wielkie piramidy w Gizie – jak chcą Hancock i Childress, kolejni dilerzy masowego kitu. Czemu nie i co z tego?! Orion to ważny i wyraźny gwiazdozbiór na naszym nocnym niebie. Słowacki szkicował tę konstelację ponad klasztorem Betcheszban w Ghazir, w trakcie swojej podróży po Libanie. Czy wielki wieszcz był kosmitą? Kosmicznie pisał wierszem… Dawne cywilizacje spoglądały w niebo znacznie częściej niż my, pozbawione niebieskiego światła ekranów smartfonów i telewizorów. Oni patrzyli w gwiazdy, tak jak my w celebrytów!
Piramidalny piramidobzdur Ancient Aliens
„Skąd mogli wiedzieć o Pasie Oriona, nie mając teleskopów?!” – napisał raz pewien starożytny kosmita, który ogląda nocne niebo jedynie na ekranie smarftona. Żegnajcie zadania domowe… Z takim poziomem edukacji i znajomości świata, Ancient Aliens zawsze będą sprzedawać się dobrze… Pas Oriona, który w średniowiecznej Polsce nosił nazwę Kosiarze to bardzo łatwo pozwalający się wyodrębnić asteryzm. Na Wyspie Wielkanocnej znany był jako Tautori, u Majów jako Ak’ – Żółw Ziemi. Co byłoby w tym dziwnego, gdyby prominentne budowle miasta, które rościło sobie pretensje do panowania nad większą częścią ówczesnej Mezoameryki ustawiono na wzór gwiazd kojarzonych z aktem stworzenia uniwersum? Nic… tyle, że nic z tego.
Odległości między piramidami Teotihuacan nie odpowiadają proporcjonalnie tym z Pasa Oriona. Podobnie zresztą jak piramidy w Gizie. Tu trzy i tam trzy to całe podobieństwo. Nie ta relacja rozmiarów, nawet nie ten kształt. Piramidy z Teotihuacan nie powstawały również w tym samym czasie, ale do wszystkiego łatwo dorabia się legendę pod rządną ekscytacji i cudownych rozwiązań publikę. Zostawmy już kosmitów – jeśli byli, a nie twierdzę, że nie, to na pewno wtedy i nie tutaj.
Teotihuacan – Miejsce, W Którym Narodzili Się Bogowie
Miejsce, W Którym Narodzili Się Bogowie to krzykliwa nazwa nadana Teotihuacan przez Azteków. Nomadów, którzy przywędrowali do Mezoameryki gdzieś z dzisiejszego stanu Utah i natknęli się na ruiny piramid o rozmiarach, jakie przekraczały ich wyobraźnię. Oni również przecież musieli to sobie jakoś poukładać w głowach. Aztekowie byli Hunami Mezoameryki, najeźdźcami, którym jednak udało się zdobyć swój Rzym i cywilizując się na zdobyczach, zbudować trwające kilka stuleci państwo.
Tylko dla czystej formalności: to byli Mexikowie, jeden z narodów azteckich, na którego dokonaniach buduje się tożsamość kulturową dzisiejszego Meksyku. Nazwa miasta, którą posługujemy się dziś podobnie, jak imiona spotykanych w Teotihuacan bogów, jak Tlaloc, Quetzalcoatl, Huehueteotl czy Quetzalpapalotl pochodzą właśnie z nahuatl – języka ludów azteckich, które dotarły do Mezoameryki w okresie postklasycznym. Pod sam koniec czasów… Według legend, właśnie tutaj bogowie dokonali ofiary i jeden z nich stał się Słońcem a drugi Księżycem.
Nowy Świt nad Teotihuacan
Wstaje Słońce. Wychłodzona rześkim, porannym powietrzem skóra chętnie przyjmuje dotyk pierwszego promienia. Ognista kula oblewa złotym blaskiem dolinę, piramidy i kilkadziesiąt unoszących się w powietrzu aerostatów. Nowy dzień ponad miastem, które upadło półtora tysiąca lat temu. Spektakularny afterlife… Nagle, jeden z balonów, unoszących się ponad Piramidą Słońca opada jak kamień w dół z prędkością dyktowaną przez przyspieszenie Ziemi. 9,81 m/s2 nie zaś 10, jak wypłaszcza się dziś umysły w szkołach dzieciom, by nie rozwinęło się im czasem między neuronami zbyt wiele połączeń. Aby umysł nie chciał przemęczać się zbytnio w dorosłości. Dmuchawa odpala głośno, prawie w ostatniej chwili. Balon hamuje i zaczyna rejs wokół piramidy. Za chwilę kolejny leci w jego ślad.
Piramida Słońca w Teotihuacan
Piramida Słońca jest wielka niczym góra. Widać, że była rekonstruowana w pośpiechu. Obydwie, Piramida Słońca i Piramida Księżyca były również budowane dość szybko. Te dwie pochodzą akurat z tego samego czasu. Był więc to wspólny, gigantyczny wysiłek budowlany tutejszej społeczności. Zaczął się około 100 r. p.n.e., mniej więcej tak jak miasto… Obie te piramidy mają jednak wiele stadiów, więc do wzbudzających podziw rozmiarów, które możemy obserwować dzisiaj, doprowadził je trud kolejnych generacji. Piramidy rosły przez kilka setek lat, nim rozrosły się do rozmiaru, w którym Teotihuacan mogło narzucać się Majom i pewnie innym częściom Mezoameryki. Pod Piramidą Słońca odsłonięto system tuneli, który być może tylko zaczął się od naturalnej jaskini… Kosmologiczna wizja uniwersum, dzielona z całą Mezoameryką, z jaskiniami jako portalami do innych planów wszechświata.
Piramida Księżyca i Aleja Umarłych Teotihuacan
Piramida Księżyca stoi u wezgłowia potężnej Miccaotli. Drogi, która za czasów świetności miała jakieś pięć kilometrów długości. Dziś spora jej część została pochłonięta współczesną zabudową. Nie widzimy też sporej części pradawnego miata, choć z góry łatwiej jest wyłuskać ogromną prostokątną siatkę niegdysiejszych ulic Teotihuacan. Ciekawe, że prostokątnego układu nie odtworzono nigdzie indziej w Mezoameryce…? Aztekowie nazwali tę wielką drogę Aleją Umarłych, bowiem wszystkie zbudowane wzdłuż obu jej boków pałacowe platformy wzięli za grobowce mitycznych władców pradawnego miasta. Teotihuacan nie było jednak królewską nekropolią. Nawet w czeluściach piramid nie znaleźliśmy pochówków władców. Za to ludzkie ofiary tak. Mnóstwo ofiar…
Teotihuacan – miejsce, w którym ludzie stali się bogami…
Aztekowie, po przebyciu przez pustynie Chihuahua na północy natknęli się na piramidy w Teotihuacan i Tula. Oba miejsca przypisali Toltekom. W ich pojęciu nie chodziło jednak o etnos, bardziej o pradawną i niezrozumiałą cywilizację, coś na wzór naszej Atlantydy. Gdyby przetrwali niefortunne spotkanie z Hiszpanami, być może dziś słowo toltec – tłumaczyłoby się jako ‘inżynier’?! Jak w książkach Larry’ego Nivena z budowniczymi gigantycznych galaktycznych konstrukcji w tle. Terminem toltec określali ludy o znacznie większych możliwościach i umiejętnościach. Od architektury, czego w Teotihuacan mieli namacalne dowody, po wszystkie inne dziedziny życia, co już mogli sobie dośpiewać, tworząc swą mitologię. Oni też mieli swoich Dänikenów, Hancocków, Childressów…
Teotihuacan – stolica imperium
Cała centralna część Teotihuacan pełna była pałaców, wspaniale wykończonych rezydencji ludzi o wysokim statusie społecznym. To stolica imperium. Miasto było niezwykle gęsto zaludnione, jak na Mezoamerykę. Jeżeli pamiętacie proces kontrakcji przy budowie dworów w regionie Rio Bec, gdzie na mocy układu między rodzinami, pustoszały okoliczne domy, zaś ich mieszkańcy przenosili się do wspólnie budowanego dworu, to w Teotihuacan miało miejsce coś podobnego. Tyle, że na znacznie potężniejszą skalę. Opustoszały miasta w okolicznych dolinach, gdy całe populacje zaczęły przenosić się do metropolii. To musiało być w tamtych czasach niesamowite miejsce. Imperium obłożyło pewnie cały znany świat trybutami, by wyżywić takie masy ludności. W szczytowym momencie Teotihuacan mogło zamieszkiwać nawet 200 tys. ludzi. Były w swym apogeum jednym z najpotężniejszych miast na Ziemi. Na nas też pora, aby wracać na Ziemię…
Solar Eclipse Run 2024, Meksyk, Ciudad de Mexico, CDMX, muzeum, INAH, archeowyprawy, kuchnia meksykańska, Chilango, Wycieczki i zwiedzanie Meksyku z polskim archeologiem
Dzień trzeba zacząć od śniadania, skoro nie da się wschodem Słońca. Praktycznie tuż za rogiem znajdujemy stragan z przepysznymi quesadillas. Głównym składnikiem potrawy jest jednak huitlacoche – rodzaj grzybów jakie rosną na zbożu – kukurydzy. Tak nam posmakowało, że zamówiliśmy sobie po jeszcze jednej porcji. Pora na Muzeum!
Muzeum
Meksyku – stolicy Meksyku nie da się zwiedzić w dzień, ani w dwa, ani w kilka dni. Mając do dyspozycji skończoną ilość czasu trzeba wybrać co najważniejsze. Wybieramy oczywiście Muzeum – Museo Nacional de Antropología – główne muzeum INAH. Niestety, mieliśmy na nie tym razem tylko dwa dni. Tyle, żeby przejść w raźnym tempie przez najważniejsze sale. To wielki kompleks z nieprzebraną ilością skarbów, z ogromnymi ekspozycjami przedstawiającymi poszczególne kultury.
Narodowe Muzeum Antropologii i Historii to ważne uzupełnienie do zwiedzania archeologicznych stanowisk. Czy to cywilizacji Majów na Jukatanie i Chiapas, czy Zapoteków z Monte Alban w stanie Oaxaca, czy też innych części Meksyku. Również tych poza granicami Mezoameryki. Nigdzie indziej nie ma tylu artefaktów Olmeków – zespołu kultur kojarzonych zbiorczo z pierwszą i najstarszą mezoamerykańską cywilizacją.
Ze względu na poprzednie wyprawy uczestników obecnej, szczególnie ważne były dla nas artefakty z Palenque, w tym z grobowca Pakala Wielkiego oraz z królewskich grobowców władców Węży – Kaanul, z Dzibanche. Ze względu na trasę obecnej Solar Eclipse Run 2024, przebogate kolekcje Teotihuacan, Tolteków oraz kultur północnych stanów Meksyku, które są na trasie przed nami. By wchłonąć to wszystko na spokojnie, trzeba by tu jednak minimum tygodnia…
Piedra del Sol – kosmiczne nieporozumienie
Będąc w mieście Meksyk, trudno ominąć salę poświęconą Aztekom (tak naprawdę Mexikom). Wśród wielu, wielu innych znajduje się tu Piedra del Sol – Kamień Słońca. Potężny ołtarz mylnie nazywany azteckim kalendarzem. Piedra del Sol to chyba najsłynniejszy artefakt Mezoameryki. Jest kopiowany bezmyślnie tak na dalekiej Bali jak i na okładkach książek podróżniczych poświęconych… Majom, których złoty wiek dzieliły od Azteków setki lat i setki kilometrów :/
Rytuał voladores
Naprzeciwko Muzeum można obejrzeć występ Totonaków. Inscenizują voladores – stary obrzęd, będący jednym z wyróżników kulturowych różnych cywilizacji Mezoameryki. Pal i Totonak zasiadający na jego szczycie symbolizują oś świata – axis mundi. Czterej pozostali, zasiadając na umieszczonej wysoko platformie, symbolizują kierunki kardynalne. Mezoamerykański układ współrzędnych. W pasie przewiązują się pętlami na końcach okręconych wokół pala lin. Gdy w rytm muzyki podawany przez piątego na szczycie zwieszają głowy w dół, pal zaczyna się kręcić. Liny stopniowo się rozwijają, zaś prędkość liniowa wiszących wojowników wzrasta. I tak do samej ziemi, kiedy pal zwalnia.
Suszone robale pod Muzeum…
Przed Muzeum można skosztować specjałów meksykańskiej kuchni. Jeśli chcecie zacząć od podstaw to pieczona kukurydza posmarowana ostrym sosem nazywa się elote. To samo tylko w kubku, bez potrzeby gryzienia to esquite. Poziom wyżej tlayuda, po którą ja sięgam, zaś 20 i więcej suszone insekty. Niektórzy znajdują w sobie dość odwagi, by spróbować tego, co w nowoczesnym świecie ma przecież stać się normą. Zachwytów jednak nie było…